OSZUSTWO MEDYTACJI
RK: „W medytację nie wierzę. Mam wrażenie, że to oszukiwanie samego siebie.”
YOSHI: „Medytacja”, to bardzo wyświechtane pojęcie o licznych konotacjach. Jeśli je traktować jako sposób na to co luzie nazywają „oświeceniem”, to rownież jestem zdania, że to nie ma prawa się udać. Sam „medytowałem” na różne sposoby ze 40 lat i uśmiecham się, gdy wspomnę swą naiwność co do oczekiwań, że stanę się oświecony i będę żył w niekończącym się orgazmie radości życia. Coż, taki obraz wykreował biznes duchowy i wielu się go chwyta.
Jeśli jednak masz doła, albo lęk, lub dopada Cię kompulsja i siedzisz na przykład w domu, możesz przekierować uwagę ze swych trosk na otoczenie. Po prostu spojrzeć się i zobaczyć podłogę, stół, telewizor – wtedy siłą rzeczy przestajesz myśleć o troskach. Im bardziej widzisz swój pokój w sposób jakbyś widział go pierwszy raz, tym bardziej zapominasz o problemach. Kiedy wchodzisz w doświadczenie swej własnej percepcji (nie ważne czy do środka, czy na zewnątrz – percepcja obejmuje całość), tym bardziej „odpływasz”. I wiesz co? Nie myślisz wtedy, że robisz jakąś medytacje, bo nie ma tam medytującego. Po prostu znikasz Ty i delektujesz się doświadczeniem, podobne jak delektujesz się smakiem nowych lodów, które jesz za granicą. Są niesamowite i w tej chwili są tylko lody. Tylko smak. Nie ma nawet smakującego. Nie mówisz: „jestem zaawansowanym adeptem zen, zmierzam do oświecenia i będę jadł lody ŚWIADOMIE!” Wtedy faktycznie nie ma to z medytacją nic wspólnego. Odwrotnie, to podtrzymywanie patologii. Więc Twoje pięcio – godzinne leżenie pod dębem nazwałbym medytacją.
Zatem kiedy umiesz się poddać temu Co jest, przestajesz zwracać uwagę na siebie. I tak człowiek, który jest przepełniony strachem, problemami i kompulsjami, może żyć z nimi w zgodzie. Przestają mu przeszkadzać. Wciąż są, ale to już nie problem. W moim subiektywnym, aczkolwiek absolutnym przekonaniu nie jesteśmy w stanie zmienić naszej osobowości, ale „dystansując się” do niej, zmiany pojawiają się same.
Tym dla mnie jest medytacja i na to wskazuję ludziom, którzy się mnie o nią pytają. Oświecenie? Nirwana? To nie moja bajka. Gdy mówię to ludziom, gdy to słyszą, niektórzy z nich idą do „nauczycieli oświecenia”. Kochają swoich guru. Tłumaczeniem, że to blagierzy, tylko ich zdenerwuję. Po latach uczestnictwa w tym duchowym cyrku zaskakują, że byli w błędzie. Sam to przechodziłem.
Ale medytacja, tak. To wytchnienie dla umysłu. Cichy Spokój. Leżenie pod dębem i patrzenie się na ptaki.
-Y.