79. Pytanie do Jaskini
DROGA DO OSWIECENIA
Cytat z maila do artykulu „Jak byc szczesliwym?”
„Czeka mnie długa droga do zrzucenia okowów ze świadomości…”
Odpowiedz Jaskini:
Wiesz, generalnie nauczyciele zachwalaja bardzo oswiecenie i mocno podkreslaja, ze jedynie wyzwolenie absolutne z uwarunkowan umyslu, czyli glebokie oswiecenie, jest jedynym celem wartym osiagniecia w zyciu. Przy czym sami z soba czesto maja problemy o czym czytamy i slyszymy. Ja nie poznalem osobiscie zadnego mistrza, nauczyciela, ktory by sie „absolutnie wyzwolil”. „Mi samemu” rowniez, pojawiaja sie czasami rozne energie.
Moim zdaniem, duzo bardziej wartosciowa jest medytacja poczatkujacego, ktory po pracy przychodzi do domu, siada na 5 -15 min w fotelu, rozluznia sie, wchodzi w stan relaksu i pozbywa sie nagromadzonych emocji z dnia.
Ci ludzie, nie napieci na dazenie do oswiecenia, paradoksalnie maja duzo wieksza frajde z samej medytacji a zatem, nieoczekiwanie dla siebie, rozsmakowywuja sie w medytacji i nagle… pstryk i bez wysilku dochodza do zrozumienia.
Ci, ktorym bardzo zalezy na oswieceniu, napinaja sie, tak jak ja kiedys, no i to napiecie skutecznie blokuje ich na wiele lat, czesto dziesiatki lat, a w praktyce, w szalonej wiekszosci przypadkow uniemozliwia zrozumienie na dobre. Kiedy przez wiele lat nie czynia postepow, ktorych oczekuja, wtedy znajduja substutut w postaci mocnego zaangazowania w tzw. „duchowosc”, czyli latanie od jednaj medytacyjnej grupy do drugie, szukanie coraz to lepszego, bardziej oswieconego guru, czeste wyjazdy na odosobnienia, rytualy, swietowanie narodzin i smierci Buddy i inne pierdoly.
Ktos kiedys powiedzial, ze 1 minuta medytacji = 1 minucie oswiecenia. Podpisuje sie pod tym wszystkimi konczynami. Stan oswiecenia nie rozni sie od medytacji, w ktorej umysl jest czysty z wyobrazen. Nie tylko w domu, na poduszce, ale i w autobusie, kolejce do okienka i siedzeniu na kiblu. Ci „napieci” to przeoczaja, deprecjonuja. Na cholere ma siedziec wyzerowany w autobusie jadac do swojego mistrza? On nie ma na to czasu, bo wlasnie musi obmyslac „bardzo wazne i madre pytania, ktore umozliwia mu oswiecenie”.
Ci skromni, nie pedza od mistrza do mistrza, nie lataja po buddyjskich sangach jak pies za kotem. Kiedy wracaja do domu autobusem, przypominaja sobie ile ulgi dala im wczorajsza medytacja w fotelu w domu i nie mogac sie doczekac tej ulgi, relaksu, ambrozji zaczynaja sami z siebie medytowac w autobusie. A potem podczas sprzatania, mycia sie, itd. To zdecydowanie lepsza droga, poniewaz nie mamy wplywu na to czy oswiecenie wydarzy sie. Ale moze wydarzyc sie jedynie tym, ktorzy utrzymuja czysty umysl z wyobrazen, wiec paradoksalnie maja mega wieksze szanse niz ci napieci. Spojz na wirtuozow instrumentow smyczkowych, gitarzystow, pianistow, jakie maja rozluznione dlonie. Sztywnymi nie zagraja. Napiecie, dazenie do efektu poprzez wewnetrzny wysilek skutecznie blokuje we wszystkim co „robimy”.
A sama medytacja jest nieporownywalnie wazniejsza od tych wszystkich pierdol, ktore paplam o rzeczywistosci. Wiedza, do tego nie swoja, nie wyniesiona z autopsji, ulgi nie ma prawa przyniesc. Ulge z psychicznego cierpienia otrzymujemy, gdy zatapiamy sie w medytacji (statycznej czy dynamicznej), utrzymujac umysl czysty z wyobrazen a nie gromdzac intelektualna wiedze.
Usciski!
Y.