JAK POWSTAJE ŚWIAT, NAUKA MEDYTACJI, ZAGROŻENIA W BADANIU UMYSŁU, EUREKA, STAN NATURALNY

Narzędziem umysłu doświadczającym a zarazem tworzącym świat (czyli to, co powszechnie nazywane jest rzeczywistością), jest uwaga, która w swej esencji jest „pustą myślą” zwaną świadomością. Ten proces najlepiej widoczny jest podczas majaków sennych, gdy obrazy pojawiają się bez wysiłku kontroli co do budowania treści, wyboru zawartości, czy kolejności. Jest to naturalna obserwacja przepływu obrazów, w którym kontrola kierowana jest poprzez indywidualne uwarunkowania umysłu, w tym wypadku nazywane ciekawością, bez udziału „części” egotycznej umysłu w wiarę: „mam wolną wolę wyboru – ja chcę, ja mogę”.

Kiedy umysł przechodzi w stan egotycznej czujności (nie ważne czy to na jawie, czy we śnie o zdarzeniach) budzi się próba kontrolowania uwagi co do wyboru zdarzenia, wzmagając wysiłek umysłu. Im większa kontrola, tym większy wysiłek. Egotyczny umysł próbuje zadbać o to, by w polu uwagi znalazło się zdarzenie mające największe znaczenie dla utożsamiającego się z ciało – umysłem fantomu „ja”. Ten proces wydarza się w obliczu analizy zwanej ocenami. Jednak ego nie jest w stanie kontrolować wszyskich procesów umysłu, co jasno widać podczas prób zatrzymania uwagi w nauce medytacji. Pomimo wysiłków uwaga wciąż „ucieka” i pojawia się myśl – pytane do nauczyciela medytacji: „co robię nie tak?”

„Pierwszym krokiem” nauki medytacji (nie ma żadnych kroków, to płynne widzenie), jest próba unieruchomienia uwagi. Uwaga jednak posiada naturalną tendencję do ciągłego poruszania się pomiędzy wydarzeniami. Dlatego obierany jest obiekt medytacji (oddech, odczucie „jestem”, z pozoru „swobodne” obserwowanie pracy umysłu, samoświadomość, mantra, etc.) i za pomocą egotycznej próby kontroli ludzie starają się utrzymać uwagę w spoczynku. Dlatego im bardziej ego próbuje okiełznać uwagę, tym większy pojawia się wysiłek wkładany w kontrolowanie umysłu. Narastający wysiłek prowadzi do zmęczenia, depresji, nerwicy a nawet zawału. 

Dodatkowym poważnym problemem tej „fazy” nauki medytacji jest to, że próbując utrzymać uwagę, w tak zwanej „chwili obecnej”, pojawia się wyraźniej (żle pojmowana) „rzeczywistość” (iluzja), o której na codzień ludzie nie myślą w wirze obowiązków. Widmo nieuchronnej śmierci, choroby, problemy egzystencjonalne, które są budulcem wszelkich projekcji, obaw i lęków wzmagają dodatkowo patologię.

To próba okiełznania umysłu, w którym czasami dochodzi do „eureki”, w której widziane jest, że problemem jest kontrolujący. Wtedy następuje to, co nazwane jest wglądem w „stan jedności”. Spontaniczna „eureka”. Pojawia się zrozumienie, że kontrolujący, podejmujący próby medytacji, to właśnie ego przeświadczone, że może się wyzwolić. Pojawia się wgląd, że kontrolujący jest przyczyną chaosu i uwolnienie jest nie dla niego, a od niego. 

Przy czym to, że znika kontrolujący, nie znaczy, że znika naturalny proces kontroli. Wciąż pojawia się wiedza, że jak upadniesz, to zaboli, jak wsadzisz palec do ognia, to się sparzysz. To wiedza, myśli, ale nie „egotyczne”. Dopiero gdy przychodzi fantom „ja” utożsamiający się z myślami, z wiedzą, z tym ciałem i lękiem o nie, pojawia się chaos, panika i zakłócenie naturalnego stanu (w tym wypadku zakłócenie naturalnej, spontanicznej kontroli).

„Drugim krokiem” nauki medytacji, jest ujrzenie, że każdy sposób kontrolowania uwagi prowadzi do wysiłku a puszczenie jej wolno owocuje wyjściem z „medytacji” i pogrążaniu się w myślach, czy wydarzeniach.

Istnieje słuszne przekonanie, że kontrolowanie uwagi można w pewnym stopniu wytrenować. Tym jest po części „medytacja” uważności sprowadzająca się do nauki jak sprawić, by umysł był „posłuszny”. By „posłusznie jak pies szedł przy nodze”. Bycie uważnym, to bardzo ważna umiejętność umysłu, wymagająca jednak w tej „fazie” zawsze wysiłku. Ale to dzięki niej stajemy się „bardziej świadomi” „własnych” ciągot i uwarunkowań. Dzięki niej wychodzimy z alkoholizmu, nie ulegamy pojawiającej się w nas agresji, czy iluzorycznemu lękowi o przyszłość.

Istnieją też naturalne skłonności umysłu zwane uwarunkowaniami, które nazywamy ciekawością. Zależność pomiędzy treningiem kontrolowania uwagi a ciekawością możemy zaobserwować przy wykonywaniu czynności, np. uczeniu się. Jeśli wykonujemy coś, lub uczymy się czegoś co LUBIMY, kontrola wraz z wysiłkiem i patologiami znika. Jeśli wykonujemy coś, lub uczymy się czegoś czego nie lubimy, sprawia nam to ból. Odkrycie tej zależności, to „trzeci krok” nauki medytacji.

To odkrycie ukazuje, że gdy medytacja staje się dla nas czymś ciekawym, ukochanym, upragnionym, doświadczenie chwili obecnej staje się bezwysiłkowe, tak jak bezwysiłkowe jest spoczywanie uwagi na czynności, w której „przepadamy”, w której podmiot „ja” znika. Na przykład, kiedy przychodzi zauroczenie drugą osobą i kiedy okazuje się, że nie wkładamy wysiłku w to, że wciąż do tej osoby powraca uwaga „samoczynnie”. Jednak do „miłości” nie możemy się zmusić. Jest to poza zasięgiem ego.

W tej „fazie” nauki medytacji pojawia się również stan umysłu, który nazywamy wglądem w stan jedności. (Tak naprawdę nie ma faz, ani kroków a wgląd może pojawić się w każdym momencie.) Z tego stanu pochodzi mądrość. Wiedza a nie wiara, w to czym jest świat, jak powstaje, czy wolna wola istnieje, czy jest reinkarnacja, jaki jest sens życia, dlaczego na świecie jest tyle cierpienia, etc.

UWAGA: to nie jest oświecenie rozumiane jako stan permanentny. To mądrość pojawiająca się z wglądów. To już nie wiara a wiedza. Wiedza, ale wciąż nie tak zwane „oświecenie”.

Do „oświecenia” rozumianego jako stan permanentny, bezwysiłkowy w którym widzenie ciało- umysłu jako marionetki sterowanej prawem przyczyny i skutków (geny, przeżycia), jej różnych stanów umysłu, pojawiającego się i znikającego ego – nie prowadzi żadna znana ludzkości droga. Tego stanu nie da się wygenerować, czy nauczyć. Dlatego w tak zwanej „duchowości” (coś takiego jak dusza nie istnieje) mówi się o „łase”. „Łasce wiary”. I dlatego „ja  – Yoshi” pozbawiając pojęcie „łaski” przepełnionej naiwnym zabarwieniem  mistycyzmu, żegnam się z Wami słowami: „Z fartem”. Często zadają ludzie mi pytanie, dlaczego się tak żegnam. „Z fartem”, to wyzute z mistycyzmu duchowości słowa: „niechaj będzie dana Ci łaska”. A jeśli „posiadasz” jasne widzenie, esencją tych słów, jest zrozumienie słów „niech będzie Twoja (nie moja) wola . „Amen”. Na nic nie masz wpływu.

Zatem, jeśli masz tak duże problemy z psychiką, NATYCHMIAST ZAPRZESTAŃ „MEDYTACJI”, bo pogorszysz patologię. Najpierw „musisz” doprowadzić „swój” stan emocjonalny do stabilności. A dopiero potem ewentualnie zastanowić się nad tym, czy wchodzić ponownie na tę „drogę”.

WYSIŁKOWA „MEDYTACJA” JEST NIEBEZPIECZNA!!!

O rzeczywistości napiszę innym razem, ale to nie ona (jak twierdzisz), jest przyczyną Twoich problemów. Przyczyną bólu istnienia i zmagań, jest ego próbujące się udoskonalić i oświecić. W tym znaczeniu oświecenie nie istnieje i nie istnieje możliwość samodoskonalenia się. 

Każda próba zmiany, to wysiłek ego próbującego osiągąć cel. Każdy wgląd w stan jedności, to eureka, zmiana „udoskonalająca”, na którą Ty jako podmiot wpływu nie masz. W tym sensie, nic nie możesz zrobić, aby się wyzwolić. Nie ma nic do zrobienia, nic do odkrycia. Jednak jeśli jasno rozumiesz treść tego maila widzisz jasno, że nawet to stwierdzenie jest stwierdzeniem fantomu „ja” utożsamiającym się z ciało – umysłem. „Nie ma nic do odkrycia” – to stwierdzenie, ocena sytuacji widzianej oczami ego. Jeśli nie ma ego, nie ma problemu „oświecenia”.

Nauka medytacji kończy się, gdy znika medytujący a pozostaje, to Co Jest. Wtedy medytacja wydarza się, wgląd w tak zwany „stan jedności”. Pojawia się mądrość i wiedza, że na nic wpływu nie masz. Również na to, by się oświecić. Oświecenie nie istnieje. To ego wymyśliło oświecenie. To stan naturalny wiąż i wciąż zakłócany przez ego.

Uważaj i dbaj o siebie.

Uściski, powodzenia, z fartem -Y.

(mail do MT)

2023-07-20T16:30:50+00:00