RZECZYWISTOŚĆ A DEPERSONALIZACJA

Krzysztof: „Yoshi, czym jest derealizacja, depersonalizacja? Lekarz strasznie mnie zjechał, gdy zacząłem mówić mu o oświeceniu.”

Yoshi: Z tego co poczytałem to derealizacja, czy depersonalizacja sama w sobie jest ok. (UWAGA – nie jestem lekarzem i może czytałem nieprofesjonalne, mylne źródła)

Problemem jest to, że do tego stanu są przypisywani ludzie z zaburzeniami typu schizofrenia i podobne. Czyli psychozy, neurozy, urojenia, kompletny brak odczuć emocji, utrata kontroli nad ciałem, etc. W moim odczuciu lekarze to poplątali trochę, bo są przywiązani do tego, że świat który odbierają jest ostateczną rzeczywistością, która jest wspólna dla wszystkich form, istot, rzeczy. Kogoś mylącego faktyczną patologię ze stanem braku „ja”, spytałbym się, czym jest dla niego rzeczywistość. Np. opowiedziałbym taką historię:

„Jednej pani śnił się bardzo realny sen. Była przekonana, że to rzeczywistość. Potem się obudziła i z przejęciem opowiadała mężowi, co jej się śniło. Po jakimś czasie przebudziła się znowu i stwierdziła, że był to również sen. Na koniec była zdezorientowana, czy teraz dalej nie śpi. Jak może się przekonać, że nie śpi?”

Nie możesz spytać się kogoś, czy już nie śnisz. Ponieważ nikt nie jest w stanie potwierdzić Twojego istnienia, bo najpierw jego istnienie musi być potwierdzone przez Ciebie. Jesteś przed każdą rzeczą, każdym zdarzeniem i każdym istnieniem. Ty jesteś pierwszy. Zatem ostatecznie wyłącznie Ty o wszystkim możesz zaświadczyć i wyłącznie w sobie możesz odnaleźć ostateczną odpowiedź, czy śpisz, czy juz się przebudziłeś. Nie wierz żadnemu guru! Oni wszyscy pochodzą z „zewnętrznego świata”. Ja też. Możesz ufać tylko sobie!

Czym zatem jest rzeczywistość?

Widzisz, gdy badamy esencję wydarzeń, okazuje się że jest pustą, czystą „energią”, z której utkany jest świat jedności, świat form, świat zdarzeń i również świat dualizmu i iluzji. Dlatego coś takiego jak obiektywna rzeczywistość w ogóle nie istnieje. Rzeczywistością jest to, czego dana forma doświadcza. To tylko ludzie umówili się, że rzeczywistość, to świat, którego doświadcza większość ludzi. Zwierzęta tę definicję by wyśmiały, bo ich zmysły tworzą rzeczywistość, której człowiek nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić. A samych gatunków zwierząt jest więcej niż ludzi na świecie, a większość gatunków liczy więcej osobników niż gatunek ludzki. Zatem doświadczenie „normalnego” człowieka, czyli to co społecznie uznajemy za rzeczywistość, ma się nijak do nieskończoności doświadczeń wszelkich istnień absolutu.

Jeśli ktoś jest samodzielny, nie nękają go nerwice, czy depresje i nie żyje w konflikcie z otoczeniem, to stan braku „ja” i poczucie jedności świata jest szóstką na loterii.

Przy czym, jeśli opowiadasz „normalnemu” (przeciętnemu) lekarzowi, (który nigdy nie medytował i nie miał wglądów) o tym stanie, to nie ma bata, aby Cię nie wziął za czubka.

O mnie też mogliby lekarze powiedzieć, że uleglem derealizacji, czy depersonalizacji. Na niczym mi nie zależy. Oczywiście mam „problemy”, jak każdy z ludzi. Choroby w rodzinie, „walka” o przetrwanie, etc. Normalka. Każdej istoty to dotyczy. Ja po prostu wykonuję czynności, ale nie myślę o przyszłości (i przeszłości). To nie moja sprawa. Ludzie często chcą zmienić kraj zamieszkania. Ale nie uciekniesz od swego umysłu, swych lęków, przywiązań i schiz. Mi jest wszystko jedno, gdzie jestem. Kiedy jestem w medytacji, nie ma „mnie”, gdziekolwiek jest ciało, więc co to za różnica? Nie oglądam wiadomości, nie po to, by się nie denerwować, po prostu mnie to nie obchodzi. Będzie wojna? To będzie. Wyłączą prąd, gaz i wodę? A niech wyłączają. Zgwałcą nas i zamordują? Żadna nowość. Co chwilę robią to na całym świecie. Wygra ta partia, czy inna? To bez znaczenia, kto u sterów stanie. Nawet Marek Aureliusz przysporzył ludzkości cierpienia a im do niego lata świetlne. Zarekwirują mi auto i nieruchomości? A niech sobie biorą, tylko z tym problemy. Przestałem widzieć na prawe oko, lekarz mówi, że to się może nie cofnąć. Mam przecież lewe. Lewe wysiądzie, nie będę zmuszony wykonywać tylu rzeczy. Na lewe ucho słabiej słyszę, lekarz mówi, że będzie tylko gorzej. Jak może być gorzej, jak hałasy corocznych remontów coraz słabiej do mnie docierają? Mam większą ciszę. Niszczą przyrodę, mordują zwierzęta i ludzi? Taki jest właśnie człowiek. Ja tego nie zmienię. Niczym się nie martwię i Tobie też to polecam. Ostatecznie Ty się masz dobrze, cieszysz się doświadczaniem.

Nie spieszę się. Nie zdążę na samolot? Hui z nim, może spadnie. Przepadną mi pieniądze? No to mnie nie okradną. To co odczuwam, to Spokój. Głęboki Spokój. Na niczym mi nie zależy. Ten świat zjawisk jest przecież, tak naprawdę tylko bajką. To myśl go tworzy. Nie ma myśli – nie ma wiedzy, nie ma doświadczania żadnej formy.

Nie znaczy to jednak, że jestem jak zbutwiały pień drewna. Uwielbiam szarpać za struny („grać na gitarze”), drzeć ryja („śpiewać”) i podrygiwać („tańczyć”). Uwielbiam się wygłupiać, prowokować (w granicach rozsądku), łamać konwenanse i olewać kurtuazję, która często zabija wrażliwość, spontaniczność. Umysł ludzki ma to do siebie, że potrzebuje aktywności. Jeśli zamkniesz się w jaskini na lata, to zwyczajnie Co odbije, jak tym wszystkim samotnikom niezdolnym żyć w zgodzie ze społeczeństwem.

Dużo osób zwraca się do mnie o porady. I to generalnie spoza „duchowości”. Tyle czasu poświęcam na to, że powinienem przejść już na zawodostwo. Ale ze mnie jest raczej „zły” terapeuta. Odbieram ludziom nadzieję. Ludzie nie chcą zbawiennej prawdy. Chcą narkotyku na dobre samopoczucie. Uważają, że problem nie tkwi w nich, chcą abym zmienił dla nich świat. „Zrób coś z moim niesfornym dzieckiem, moim mężem, moim szefem w pracy, moją nerwicą, moim rakiem”. Moim. Moim. Moim. Niezgoda.

Przecież sam dobrze wiesz, że to niemożliwe, aby cała ludzkość trzymała się w kręgu za ręce i śpiewała z szczerością w sercach i uśmiechem na twarzach: „kochamy się wszyscy na wzajem, takimi jakimi jesteśmy!”

Pomimo „rozwoju cywilizacji” gatunek ludzki tego nigdy nie pojmie, że wciąż poprawiamy jedynie komfort życia a z problemem cierpienia stoimy w miejscu.

Prawda jest taka, że na tym świecie jesteś sam. W kimkolwiek, czymkolwiek pokładasz nadzieję na szczęście, oszukujesz się. WSZYSTKIE związki są oparte na zasadzie: „co będę z tego miał?” Doznasz nieuniknionego zawodu.

I te wszystkie dyrdymały o miłości i współodczuwaniu. Miłość i współodczuwanie zakłada, że jest nas dwoje. Wystarczy wrażliwość ogarniająca Jedność a wszelka przemoc, zło i cierpienie znika. To dzieje się samo. „Miłość”, to druga strona nienawiści a „współodczuwanie”, to znieczulica. To świat dualizmu, przeciwieństw. Jedno bez drugiego nie istnieje. Buddyści są w błędzie. Podpalają swoje ciała na znak protestu. Cóż za głupota!

Moja rada – zajmij się tym, Co Jest.

Poszukiwanie zakończy się a Ty zdobędziesz Spokój.

Ile razy pojawi się myśl o tym, że ktoś robi / zrobił coś złego, tyle raz stracisz Spokój.

Krocz spokojnie i ciesz się tym, Co Jest.

I nie próbuj zmieniać świata 😉

Pozdrawiam -Y.

2022-08-26T08:31:29+00:00