ZEN

BM: „Jeżeli u tych mnichów jest skrajnie silna motywacja, chęć osiągania (lgnięcie?) i skupienie na celu czy to nie jest po prostu dodatkowa silna praca intelektu, która jest przeszkodą?”

YOSHI: Działanie z poziomu ego jest pracą. A praca jest męcząca. Działanie bez ego jest relaksem. Pamiętasz wciąż nieopublikowany film „Spokój Umysłu 3”? Chodzi mi o ten kawałek z grą na gitarze. Gdy odchodzi ego, po prostu słuchasz muzyki. Czujesz, że ręce coś wykonują, że dzieje się jakiś ruch, ale nawet na to nie zwracasz uwagi, bo gdybyś zwrócił, dzianie muzyki zakończy się. Jednak, żeby coś takiego mogło się zadziać, wcześniej latami ćwiczyłeś. Pracowałeś. Miałeś z tego większą, czy mniejszą frajdę, ale też momenty, w których lał się pot, krew i łzy. Bez ćwiczeń milion lat możesz gitarę przytulać do ciała i sama nie zagra. Gdy wychodzisz na scenę i zaczynasz grać, znikasz. Jeśli wiesz, że na scenie stoisz, jeśli zwracasz uwagę na to jak wypadniesz, za Tobą stoi większa, lub mniejsza… trema, która ogranicza Twe naturalne i nabyte (!) zdolności i możliwości.

To czego uczy zen, to jak sprawić, by umysł chodził jak pies przy nodze i był ostry w widzeniu jak brzytwa. Mistrz zen zmiażdżyłby Cię za spóźnienie, za to że nie wiesz czy będziesz na spotkaniu i za przynajmniej 3 literówki, które zrobiłeś w tym mailu. Każdy może zrobić literówkę. Ale nie Ty. UWAGA: Nie chodzi mi o to, że w jakiś sposób oceniam Cię źle, bo np. mówię o spóźnieniu, bo czuję się urażony, czy cokolwiek. Uwielbiam czekać. Nie przeszkadzają mi Twe literówki. Nadchodzące spotkanie jest towarzyskie, więc nic ważnego, żaden dyshonor jeśli nie wiesz, czy wybierzesz spotkanie Jaskini, czy np. pływanie żaglówką na Zalewie. Ponieważ tu nie chodzi o mnie. Tu chodzi o Ciebie. Jeśli jesteś na drodze zen, nie ma takiej opcji, abyś nie wiedział czy na spotkanie przyjdziesz, a jeśli powiesz że przyjdziesz, nie ma takiej opcji byś się spóźnił, nie mówiąc o niepojawieniu się bez względu na okoliczności. Wszystko to po to, byś był „Panem swego umysłu”:

„- Młody i pyszałkowaty łucznik, po odniesieniu wielu zwycięstw na wielu turniejach, rzucił wyzwanie znanemu mistrzowi Zen — Mistrz je podjął.

Gdy spotkali się w wyznaczonym miejscu, młodzieniec zademonstrował wysoką klasę swych umiejętności, trafiając ze znacznej odległości w oko byka, już za pierwszym razem. „Teraz pokaż czy też jesteś tak dobry!” — wykrzyknął podekscytowany młodzieniec. Niezrażony mistrz, zamiast wystrzelić od razu swoją strzałę, zaproponował by udali się w góry. Zaciekawiony łucznik przystał na propozycję i podążył za mistrzem.

Wkrótce dotarli nad głęboką przepaść, przez którą przerzucona była jedynie wątła, niepewnie wyglądająca kłoda. Stary mistrz spokojnie, bez strachu, wszedł na sam jej środek. Za swój cel wyznaczył odległe drzewo. Wypuścił strzałę, która bezpośrednio trafiła w drzewo. „Teraz twoja kolej” rzekł, gdy z lekkością i gracją stawiał stopy na pewnym gruncie.

Młodzieniec z przerażeniem spojrzał w bezdenną przepaść. Nie mógł jednak zmusić się, by podobnie jak mistrz, wejść na kłodę. Od tej pory chybił każdy z wyznaczonych celów.

Widząc jego wielkie kłopoty mistrz rzekł: „Jesteś doskonale wyszkolonym łucznikiem, wyśmienicie panujesz nad strzałą. Lecz nie potrafisz równie dobrze panować nad swym umysłem. Dlatego teraz nie trafiasz”.

Jeśli na scenie pojawia się trema, to znak, że uwaga słabo jest zakotwiczona na graniu. Im bardziej zatapia się w graniu, odchodzi kontrola, znika grający i jest tylko muzyka, skakanie po scenie a nawet rzucanie się w tłum fanów. Ale nikt tego nie robi. Nie planuje, nie realizuje. Dzieje się czysta spontaniczność.

(Dlatego artyści tak bardzo lubią się nachlać, albo naćpać, bo odchodzi kontrola. To „świetny” sposób, „niestety” na krótką metę.)

Masz dwie możliwości. Możesz jak prawie większość medytujących się w to bawić, ale możesz medytację wziąć na poważnie. Na bardzo poważnie. Postawić ją na 1 miejscu przed „swym własnym życiem” i wszelkimi innymi celami. Ale wszystko zależy wyłącznie od Ciebie. Ja Cię na nic nie namawiam. Przedstawiam Ci jak jest, aby Ci zaoszczędzić lat poszukiwań. Chętnie Ci „pomogę”, „naprowadzę”, ale wybór i praca jest po Twojej stronie. Mogę Ci wskazać na „drogę”, ale nie zjem, nie strawię, nie wysikam się za Ciebie.

Postaraj się zrozumieć doniosłość sprawy. Jeśli „jesteś” panem „swego” umysłu, jeśli robi co mu rozkazujesz, „Ty” decydujesz o wydarzeniach tego świata. Tam gdzie pada uwaga, tam tworzy się świat. Kto włada uwagą, ten jest decydentem. Jeśli ją puszczasz luźno, biega od myśli do myśli. Tworzy niekontrolowane projekcje. Jeśli uwaga jest świadoma, ona decyduje co wybierze. Umysł może ją zaskoczyć, ale nie jest w stanie się z nią utożsamić. Silne energie mogą się pojawiać. Gdy z nimi nie walczysz, gdy nie zwracasz na nie uwagi, odchodzą razem z tym, który z nimi walczył. Odchodzi samoobserwacja i staranie. Zapominasz o celu. Znika zapominający. Znika medytujący. Znika gitarzysta, trema i jego wysiłki. Pozostaje to, Co Jest. Jedność. Samadhi. Nirwana.

Serdeczności -Y.

2023-07-13T10:12:14+00:00