BOJĘ SIĘ ŚMIERCI

JK: „boję się śmierci. Nie dotyczy to może późniejszego „istnienia”, gdyż też czuję, że wszystko będzie dobrze” 

YOSHI: Więc nie ma tu problemu. Większość ludzi tego się właśnie obawia.

JK: „ale raczej tego umierania, bólu, walki o oddech-tak umierała moja matka i teściowa.”

YOSHI: To inna i zrozumiała sprawa.

Właśnie napiernicza mnie nieludzko nerka. Kiedy przychodzi myśl o niedzielnym spotkaniu, pojawia się obawa o te wszystkie osoby spoza Warszawy. Kiedy pojawia się myśl o szpitalu, pojawia się kolejna obawa. Jeśli jest między nami jakaś różnica, to ta, że te myśli – obawy są jak meteoryty. Przelatują przez niebo w mgnieniu oka i pozostaje sam ból. Każdy boi się bólu, gdy o nim myśli. Moja mama jest stomatologiem. Miała gabinet prywatny w domu. Te wszystkie pakery, chłopcy z miasta, twardziele wymiękali w poczekalni jak dzieci w obliczu leczenia kanałowego, gdy nie było znieczuleń. Strach przed powolnym konaniem, bólem, to normalne. Nienormalne, gdy go nie ma. Problem tkwi w nieustannym myśleniu o bólu, a nie w samym bólu.

JK: „Ja niestety jestem, i to bardzo mocno, z wieloma przywiązaniami, z kochanymi bliskimi, z ciałem które ostro już nadwerężone, ale cudownie mi służyło. Tracę nadzieję, że zdołam to jeszcze przed śmiercią zrozumieć i ostatecznie umrzeć na poduszce w fotelu (: ”

YOSHI: Tak jak wyżej. Kiedy o tym nie myślisz, nie możesz się o to martwić. To niemożliwe.

Jak jednak sprawić, by o tym nie myśleć? By nie myśleć w trakcie bólu o szpitalu, niefachowych lekarzach, komplikacjach, czyli w efekcie o dalszym bólu? Jak nie myśleć o pozostawionej rodzinie, przyjaciołach, błękitnym niebie?

Tak samo jak nie myśleć o alkoholu, kiedy się zaczyna trzeźwieć. Tak samo jak nie myśleć o jedzeniu, gdy się odchudzasz. Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Żadnego narzekania. Żadnej litości dla siebie. Przy czym niestety myślenie, to najsilniejszy z nałogów.

JK: „Powiedziałeś kiedyś w jakimś filmie, że gdybyśmy zobaczyli czym jest naprawdę ten stan, to nikt by go nie chciał.”

YOSHI: To widzenie, że nie masz bliskich. Że nigdy ich nie było. Że wszystkie związki oparte są nie na miłości i przyjaźni a na formule: „Co z tego będę miał?” Że żona jest z Tobą, bo zapewne czuła / czuje poczucie bezpieczeństwa. Prawdopodobnie dziecko też. Że nie będą płakali po Tobie, a nad sobą, pozostawionymi bez tego poczucia.

W kontekście tego co wyżej piszesz (radości z ukochanej rodziny) raczej mało prawdopodobne, aby Cię perspektywa widzenia tych zależności cieszyła. To inny świat. Krokodyl – matka je własne dzieci, gdy zabraknie pożywienia. Straszne? Tylko dla człowieka rozmiłowanego w nałogowym uśmiercaniu obcych dzieci, nie dla przeżycia, a dla wzniosłych idei.

JK: „Ten fragment książki wysłałem też…”

YOSHI: To wyjątek z całości, ciężko go zinterpretować. Różnie go można rozumieć.

W pewnym sensie religia jest błogosławieństwem. Jeśli szczerze wierzysz, ale tak na maxa, że jest Bóg, który się Tobą opiekuje i że wszystko co się dzieje, dzieje się za sprawą jego mądrości i jest dobre dla Ciebie i świata, jest wyzwalające.

I tak jest faktycznie. Ale żeby to poznać, trzeba odejść od wiary i tego „doświadczyć”. Problem w tym, że mało kto wierzy a ci, którzy poszukują nie odnajdują odpowiedzi. Najgorsze jest to zawieszenie „pomiędzy”. Widzenie, że najbliżsi są fikcją przeraża a zdrowy rozum na wiarę nie pozwala – więc ludzie skazani są na cierpienie („psychiczne”).

Spojrzyj się na rodzinę i powiedz: „Nie potrzebuje nikogo z was, aby być szczęśliwym!” Słabo to brzmi, nie? Taki ludzie mają program. Jeśli go wyłączysz, świat nie zachwyca. Nie ma miłości, wzniosłych celi, ani sensu. Są tylko przyczyny i skutki, które pociągają za sznurki marionetki – świata. Pociąga za nie sam Bóg, ale jak już ustaliliśmy, on „nie istnieje”. Jest tylko to, Co Jest. I czasami są myśli. Czasami bardzo dużo myśli, w których człowiek się gubi i cierpi.

Nie myśl. Nie tkwij w obawach. Doświadczaj. Nawet jeśli to jest tylko ból. Jeśli pomyślisz, że może się nigdy nie skończy, pojawi się ból psychiczny, obawa, panika. Ciesz się rodziną póki jest, taką jaka jest. Póki jesteś. Nie myśl o wzniosłych ideach miłości, albo o tym, że te idee to blaga. Nie przywiązuj się do uczuć. Nie myśl więcej niż to potrzebne, by się czegoś nauczyć, albo zrobić plan.

Ściskam serdecznie – Y.

PS

Dlaczego moja żona jest najlepszą z żon na świecie dla mnie, a Twoja najlepszą z żon na świecie dla Ciebie? W świecie skrajności przecież tylko jedna może być tą najlepszą 🙂

W podobny sposób ludzie wybierają Miss World. „Oto Najpiękniejsza Kobieta na świecie!” Więc: „Oto Najlepsza Żona na świecie!”

Wszystko to uwarunkowania. Ale nie chcemy się do tego przyznać, zobaczyć. „Marionetkowy świat”, nie ma nic z ckliwości poetów.

2022-09-07T11:27:49+00:00