TY DURNIU!

KK: „To co teraz napisałeś przeszyło mnie jak miecz bo ja mam też problem z obrażaniem a nawet skrywam, że nie jestem obrażony a w sercu aż kipi we mnie. Super że tak to obnażyłeś”

YOSHI: Obrażanie się i podobne reakcje i postawy, to poważny problem całej ludzkości. Ludzie zachodu często wyobrażają sobie, że medytacja to miłe chwile relaksu w klimatyzowanej szkole jogi raz na tydzień wśród sympatycznych znajomych. Ale tym medytacja nie jest. Dlatego, gdy tacy ludzie znajdą się w „niesprzyjających” warunkach „medytacja”, którą dotąd wykonywali przestaje działać. Medytacja jest doświadczaniem. Wszystkiego, Co Jest. Wszystkiego co się pojawia. To otwarcie i zgoda na wszystko, czyli również na niewygodę dla ciała i umysłu. Na chłód i deszcz, na słońce i gorąco. Na nagany, obelgi, ale i na pochwały, zaszczyty. Na stratę. Na żałobę. Niczego nie bierzesz. Z niczym się nie wiążesz. Nic nie zatrzymujesz. Nic nie wypierasz. Dawni mistrzowie zen lżyli swych uczniów (ale tylko tych „zaawansowanych”, tylko tych którzy ciężką pracą na to zasłużyli), atakowali ich, nie dawali im spokoju w dzień i w nocy. Wszystko po to, by „wygnać” ego. Jeśli uczeń powie mistrzowi, że jest świadomością, mistrz mu krzyknie przy wszystkich: „Dureń!”. Mądry uczeń natychmiast zaskoczy. Poczuje jak w nim wzbierają emocje i zrozumie, że zrobił błąd. Że, gdyby był faktycznie świadomością, nie dotknęłaby go „obelga”. Jest wdzięczny mistrzowi za wskazówkę. Dzięki temu ma szansę zobaczyć, że ego tym razem utożsamiło się ze świadomością. Głupi uczeń okrzyk mistrza odbierze personalnie i po prostu się obrazi. Pomyśli: „Cóż to za mistrz niewspółczujący, który przy wszystkich mnie zawstydza!?” Ja na początku swojej drogi przyszedłem do mistrza na doksan z „wielkim odkryciem” i wykrzyknąłem: „Nie ma mnie!” Nagle usłyszałem świst kiosaku obok ucha i ryk nauczyciela: „Jak ci zaraz przypierd..ę, to poczujesz, że jesteś! Wracaj na poduszkę!” Wyobrażenia ludzi, którzy czerpią wiedzę na temat pracy i relacji mistrza zen i ucznia z netu są bardzo często mylne, bardzo wykoślawione. Na tych filmach, które mi podsyłacie pokazywane są miłe satsangi ze śpiewami a nawet czasem tańcami. I to potem skutkuje tym, że w faktycznej pracy (badaniu umysłu, medytacji) adept jest najpierw zdziwiony, potem oburzony a w końcu skończony. Musi szukać innego mistrza, który go będzie szanował. A kto, jeśli nie wyłącznie ego domaga się tego szacunku?

Chcesz sprawdzić mistrza? W zen to jest codziennością, każdy może sprawdzić mistrza. Ubliż mu publicznie i uważnie śledź jego reakcje. Mistrza poznaje się po czynach a nie po tym co mówi. Historia duchowości zna wielu erudytów i krasomówców, którzy okazali się oszustami. (Pozwól, że ich nie wymienię, nie jestem łowcą czarownic.) To, że mówca gromadzi wielu słuchaczy nie stanowi o jego zrozumieniu a o talencie i osobowości sceniczno – medialnej. Nie jeden raz byliśmy świadkami upadku wielkiego, słynnego guru. Nie daj się zwieść tej medialnej osobowości. Sprawdź jaki jest faktyczny stan. Znamy wielu dyktatorów, którzy byli mistrzami mowy. 

Konkludując; generalnie między mistrzem a uczniem jest przyjaźń i zaufanie, ale póki uczeń się nie przebudzi jest narażony na ciągłe poszturchiwanie ze strony mistrza, które jest esencją miłości. Kiedy uczeń zaskoczy, okazuje się, że nigdy nie było ani mistrza, ani ucznia. Ale kto, to dziś rozumie? Niewielu. Ktoś z kim pracowałem ze dwa lata, napisał mi w smsie po przeczytaniu tego artykułu, o którym w mailu piszemy, cytuję fragment: 

„Yoshi, piszesz ciągle jakie to EGO jest przeklęte a ja (…) myślę że Twoje ma 4 metry wysokości. Siedzisz sobie na fotelu w przeświadczeniu że Ty jeden jedyny masz monopol na prawdę i wszystkim to dajesz odczuć. (…)  To wolność każdej jednostki do samostanowienia jest najwspanialszym darem.”

No cóż. Jeden zaskoczy, inny się obrazi. Umysł jest silny i niewielu osobom dane jest wyjść poza swe własne ograniczenia.

-Y.

2023-07-04T13:40:10+00:00